Koreańska fala już dawno zalała Azję – czy to samo czeka Europę?
Potężny przemysł muzyczny Korei produkuje co rusz nowe gwiazdki i gwiazdy, które podbijają nie tylko rodzime rynki muzyczne, ale prowadzą także istną ekspansję w Azji. Japonia została już podbita, Girls Generation i KARA zdobywają sławę; japońscy fani k-popu nie zdołali jeszcze dojść do siebie, a już pozostali artyści z Kraju Spokojnego Poranka przeprowadzają kolejny atak na wyspy, wybijając tym samym japońskich artystów, którzy faktycznie, wypadają co najmniej mizernie przy swych sąsiadach zza słonej wody. Jak spodziewałem się już od dawna, k-pop dociera także do Europy. Fanów koreańskiej muzyki na Starym Kontynencie jest dość… dużo. Nie pokusiłbym się jednakże o stwierdzenie, iż k-pop jest w Europie sławny i szeroko doceniany. Jest to nadal, i pewnie tak już pozostanie, temat dość niszowy. Bądź co bądź, sam fakt, że coś dotarło tysiące kilometrów i usadowiło się w głośnikach ludzi z Europy nie może być przypadkiem. Jakaś nieznana siła musiała sprawić, że ja sam przestałem słuchać amerykańskiej, komercyjnej sieczki, przestawiając się na koreański pop. Jak można wytłumaczyć ten niewątpliwy fenomen?
Osobiste odczucia
Dla mojej jakże skromnej osoby całe to zamieszanie wokół koreańskiej muzyki rozpoczęło się jakieś 2-3 lata temu. Pamiętam, iż rzeczą, która przykuła moją uwagę jak i wprawiła w niekłamany zachwyt były teledyski. Nowością był dla mnie fakt, że na ekranie coś się dzieje! Z bardzo wielką przyjemnością oglądałem te wszystkie układy taneczne, choreografie, które przewijały się w niemalże każdym klipie. Według mnie to właśnie było kluczem do sukcesu. Druga sprawa – nie ukrywam, iż te wszystkie koreańskie wokalistki, w modnych, ładnych, czasami nieco futurystycznych strojach są atrakcyjne i stanowią znaczącą, jeśli nie najważniejszą ozdobę. Muzyka? Rzecz gustu – a na mój gust? Znakomita.
Czy Stary Kontynent zostanie podbity?
Jak wygląda sytuacja w Europie? Mamy pewną, dość ograniczoną liczbę fanów, choć nie jest to i na pewno nie będzie „boom na k-pop”. Ogólnie rzecz biorąc miłośnicy płci żeńskiej stanowią 95% wszystkich fanów k-popu. Dlaczego? Jakże mocno na wyobraźnię typowej nastolatki wpływają chłopcy z koreańskich zespołów. Modnie ubrani, aż nadto zadbani, „wyfryzowani”, wymalowani, słodcy… Ten obraz nie bez echa odbija się w podświadomości dziewcząt – są one zauroczone aparycją tak idealnego, wręcz nierealnego chłopaka. Menadżerowie i wytwórnie k-popowskich zespołów doskonale wiedzą w jaki punkt uderzać, znają wymagania i wręcz idealnie dopasowują się do nich. Oczywiście, bez wielkich pieniędzy, skocznych, miłych dla ucha piosenek, znakomicie wykonanych teledysków nie byłoby tego wszystkiego – bez wątpienia za całokształt fenomenu koreańskiej muzyki należą się pokłony dla jej twórców, kontynuatorów, inwestorów, artystów… Tak, k-pop możemy śmiało nazwać fenomenem.
Czy czeka nas drugie anime?
Czy k-pop przyczyni się do pozyskania dużej liczby cherlawych miłośników Korei Południowej, tak ja stało się to w przypadku Japonii? Kraj Kwitnącej Wiśni zniszczył się własną bronią po tym jak setki maniaków japońskich animacji zaczęło spoglądać na Japonię z perspektywy anime. Płytkie spojrzenie, fałszywe zauroczenie i nierealne wyobrażenia o Japonii, która kojarzy się takim osobnikom jedynie z cudownym życiem (Japanese dream?) i cukierkowo-mdłą pop-kulturą poważnie zaszkodziła tradycji i wielowiekowej kulturze Japonii. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, iż jest zupełnie inaczej. Anime przyczyniło się do fałszywej popularyzacji Kraju Wschodzącego Słońca wśród mnóstwa nastolatków i dzieci. Nie bez przyczyny mówi się, iż media, telewizja (i anime) mają duże oddziaływanie na rzesze. Wystarczy, że jeden osobnik obejrzy serię jakiegoś tytułu i już może skończyć jako piewca cudownej, idealnej, nieistniejącej Japonii-arkadii. Bardzo mnie drażni, gdy widzę jak maniacy anime, oglądając kolejne serie, uważają się za miłośników Japonii. Chciałbym, aby każdy z nich poświęcił nieco więcej czasu na poznanie kraju, odkrywając inne aspekty prawdziwej Japonii, nie tylko anime, które jest marnym procentem całej kultury kraju. Może to pozwoli spojrzeć im na to państwo z nieco innej perspektywy, może ujrzą coś więcej niż tylko ojczyznę bajecznie kolorowych animacji. Jak będzie w przypadku k-popu? Ciężko przewidzieć… Uważam, że tego typu wytwory jak anime i manga mocniej od muzyki oddziałują na podświadomość odbiorcy, wpychając mu do umysłu wcześniej wspomniany, podkolorowany obraz kraju.
Przyszłość w jasnych barwach
Według moich obserwacji jak i przypuszczeń, szacowań oraz przewidywań koreańska muzyka, ze swym niepohamowanym potencjałem, intensywnym – wręcz przerażającym – postępem może odnieść niemały sukces na zagranicznych rynkach muzycznych. Podbój Azji jest już faktem. Na Starym Kontynencie również znajdzie się kilku sympatyków, czy fanatyków (tak, to ja). Niezaprzeczalną rzeczą jest fakt, iż k-pop będzie zdobywał rzesze nowych fanów, jest to nieuniknione – nie ma siły, która mogłaby zatrzymać machinę muzyczną Korei Południowej. Oczywiście, jak wspomniałem wyżej, są to tylko domysły, które należy traktować na pół-serio, choć z moich obserwacji wynika, że coś dzieje się w tym kierunku i jednak ludzie dostrzegają ten niezwykły kraj położony na Półwyspie Koreańskim. W ostatnią sobotę fani k-popu zebrali się niedaleko Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie mieli szansę okazać swoją sympatię muzyce z Kraju Spokojnego Poranka – fakt zorganizowania tego typu imprezy w naszym kraju świadczy, że faktycznie coś się dzieje… Skoro już jestem przy tym temacie. Ewent, o którym mowa to Dreamstage Korea: Global Flashmob Day – odbył się on w kilku miejscach świata w tym samym dniu, także w Warszawie. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć było wesoło i kolorowo. Oczywiście większość osób, która wzięła w tym udział to (rozchichotane?) nastolatki. Według mnie należą się gromkie brawa dla organizatorów tej imprezy, bowiem całe wydarzenie udało się do tego stopnia, iż znalazły się na jego temat odpowiednie notki w wielu koreańskich serwisach informacyjnych. Na dowód: allkpop.com, KBS, NAVER.
Oficjalne nagranie z Dreamstage Korea w Warszawie
Osobiście dostrzegam rozprzestrzenianie się tzw. Koreańskiej Fali, domyślam się też, że koreańscy artyści dopiero zaczną podbój Europy, co, bardzo prawdopodobnie, skończy się sukcesem. Nie lekceważ tego Drogi Czytelniku, bowiem to Ty możesz wkrótce zostać fanem 4minute, 2ne1, czy Big Bang! Oczywiście, nie mam żadnych korzyści z reklamowania koreańskiej muzyki, a to $10,000, które właśnie wpłaciły mi wydawnictwa z Korei o niczym nie świadczy… Tak na serio – nie jest mi po drodze, by k-pop zyskał sławę, wolę być jednym z niewielu słuchających muzyki koreańskiej – po prostu lubię robić coś oryginalnego i mało znanego. Spytacie pewnie: „Dlaczego więc dodałeś ten wpis?”. Odpowiedź jest prosta. Postanowiłem napisać o tym, aby móc później powiedzieć: „A nie mówiłem?”, a także po to, by ludzie wiedzieli, że jednak jest coś ciekawego w tej odległej, nieznanej Korei – nie ujmując niezwykłej i oryginalnej kulturze, tradycji i ukochanemu przeze mnie językowi koreańskiemu. Poza tym, większość Polaków nie trawi śpiewających Azjatów, co jest mi zresztą na rękę, po drugie jeśli coś ma być znane i lubiane, to i tak takie będzie – więc nie ma większego znaczenia, czy ten wpis ujrzy światło dzienne, czy nie!
Och, nie ma to jak K-POP. Najwidoczniej nie podzielasz zainteresowania tym rodzajem muzyki, rozumiem. Nie każdy to lubi. Ale bynajmniej ja- fanką owej muzyki- będę zawiedziona kiedy zadebiutują w Europie. BoA już miała swój debiut, 2NE1 będą mieli w tym roku z Will.I.Am z The Black Eyed Peas. A wtedy, co? Każdy będzie miał ich piosenki na komórkach, przestaniesz być oryginalna i niepowtarzalna. ;/